Bolał go każdy mięsień pod brudnymi od zaschniętej krwi bandażami. Oparł się ręką o drzewo i przystaną by odsapnąć.
Cholerny Dumbeldore!
Stracił prawię całą swoją magię. Upływ magii spowodował że jego wygląd stał się bardziej normalny. Jednak nikt go nie widział w tej postaci. Nikt do jego lochu nie przychodził, głodzili go z nadzieją że chociaż nie będzie mieć sił na walkę. Jakże się mylili. Jego magiczny rdzeń był co prawda lekko wyczerpany ale nie był pozbawiony magii. Dementor wysysał tylko tą mroczną część jego mocy. Tak... Tą mroczną.
Czuł na nadgarstkach ciężar potężnych obręczy od łańcuchów.Chociaż ich już nie miał, czuł je nadal. Plecy dalej piekły go od niesamowitej chłosty którą mu zafundowali przed wtrąceniem go do tej dziury. Nie mógł też mówić. Któryś z aurorów wepchnął mu do ust różyczkę i wypalił jego struny głosowe. To było niesamowite ale bał się wtedy. Bał się pierwszy raz w życiu.Bandaże miał prawie na całym ciele. Usta i nos też były zabandażowane. Czuł się pusty i sponiewierany. Zaczynał rozumieć co czuły jego ofiary które wpędzał do lochów.
No nic. Trzeba iść dalej.
Była noc, księżyc świecił w pełni. Jego długie i czarne włosy kleiły się od potu. Nogi co chwila odmawiały mu posłuszeństwa. Co chwila przystawał przy każdym drzewie by nie upaść ze zmęczenia. Nie martwił się że jakiś czarodziej go zaatakuje czy rozpozna. Był zbyt daleko od ich świata. Był teraz na terenie mugoli.
Rozglądnął się. Miał przed sobą las, las, las, las i... Las.
A więc... Co by tu teraz wybrać?
Co myślisz Tom?
Zielony las, czy może bardziej zielony las?
Trudny wybór prawda?
Dla niego był.
W ciemne zakątki wolał się nie zapuszczać. Nie wiadomo co się tam mogło ukrywać. Jeszcze go jakieś mugolskie zwierze poharata i będzie miał.
Poszedł w bardziej jasne strony.
Z każdym krokiem było jaśniej. A przecież była noc. Chciał już skręcić w inną stronę, kiedy usłyszał płacz.
Donośny płacz dziecka pobrzmiewał mu co chwilę w uszach. Z ogromną ciekawością skierował się w jego stronę.
Kiedy ilość drzew zaczęła niepokojąco maleć zauważył dom.
Był wielki. Biały z czarnymi oknami i czarnym dachem. Miał wielki ogród. Stał na polanie więc Tom nie wiedział dlaczego był on ogrodzony.Z każdej strony był las. Tak jakby tworzył barierę i ostrzeżenie, że jeżeli ktoś się do domu zbliży nie będzie miło wspominał swój występek.
Jednak Tom nie miał nic do stracenia. Ten dom spadł mu jak raj z nieba. Musi wykorzystać okazję i przestać się nad sobą użalać. Musi poprosić o pomoc.
Śmieszne, nie?
On były Lord Voldemort, Czarny Pan, Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, Największy Czarnoksiężnik Wszech czasów...
Musi poprosić o pomoc.
Przeszedł przez polanę i dotarł do ogrodzenia. Trzymając się słupków szukał jakiegoś wejścia, jakiejś furtki.
Znalazł.
Drzwiczki okropnie zaskrzypiały jakby alarmując właściciela,że ktoś w środku nocy narusza jego prywatność. Doszedł do połowy ogrodu kiedy uderzyła go fala bólu. Chwycił się za gardło a potem za pierś.
Bandaże były mokre.
Krwawił.
Upadł na ziemię próbując krzyczeć. Z jego ust jednak nic się nie wydobyło. Chwycił rękami z trawę i próbował się doczołgać do drzwi, które były niedaleko niego. Powoli czuł jak bandaże przesiąkają krwią a jego ciało traci siły. Nie poddawał się. Czołgał się dalej. Zapach trawy mieszał się z zapachem krwi.
Był tak blisko.
Jeszcze trochę.
Był już przy samych drzwiach. Podniósł rękę i uderzył w nią parę razy. Nic się nie poruszyło, nic nie słyszał. Siły go opuściły.
A więc tak umrze?
Na trawniku jakiegoś mugola?
Zamknął oczy do których napływały łzy rozpaczy.
A więc to koniec.
---
Harry Potter. Tak właśnie się nazywa.
-Łaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!
Westchnął, słysząc rozdzierający płacz dziecka. James miał ostatnio humorki a on sam już nie wiedział jak mu dogodzić.
Wstał ze swojego wygodnego łóżka i skierował się do pokoju swojego syna. Otworzył drzwi a do jego uszu doszły żałosne chlipnięcia. Pokoik nie był duży. Był w niebiesko zielonych barwach. Na środku niego stało białe łóżeczko, w lewym rogu pokoju stał kojec, na całej powierzchni podłogi był położony biały puchowy dywan. Na prawo od łóżka był kominek na którym stało wiele fotografii.
-Uuuuuu!!
-Już idę –Podszedł do łóżeczka.
Na niebieskiej pościeli leżał mały, czarnowłosy chłopczyk.Miał lekko kręcone włoski i duże, zielone oczy, które teraz były pełne łez.
-No co się stało? –Wziął malutkie i rozdygotane ciałko w dłonie i przytulił je. Chłopiec powoli zaczął się uspokajać –Śniło ci się coś?A może jesteś głodny?
Ułożył bezpieczniej malca w swoich ramionach i wyszedł z nim z pokoju. Zszedł po schodach na dół. Do kuchni. Tam posadził malca w specjalnym siedzeniu i zabrał się do robienia mleka.
Od dwóch tygodni James jest bardzo niespokojny. Nie wiedział co ma o tym myśleć. Bał się o niego ale nie chciał iść z nim do lekarza. To mugole! Nie wiadomo co by mu było po ich lekarstwach.
Tak. Harry Potter od roku mieszka w świecie mugoli. Dlaczego?
Został zraniony przez świat dla którego zginął a ten nie dał mu nic oprócz dodatkowego bólu. Spojrzał na fotografią wiszącą na lodówce.
Piękna kobieta o rudych, kręconych włosach uśmiechnęła się i pomachała do niego. Podszedł do fotografii i czule przejechał po niej dłonią.
Jego kochana Mirianne.
Była mugolką. Pierwszy raz kiedy ją zobaczył było to pewnej jesieni przed Girmmauld Place 12. Cztery lata temu. Szedł późnym wieczorem do domu po pracy, kiedy zobaczył jak próbuje wejść na drzewo.Pomyślał sobie wtedy że to jakaś wariatka. Po bliższym przyjrzeniu się jej poczynaniom zauważył że próbuje ściągnąć z tego drzewa białego kotka. Pamięta tamten wieczór jakby to było wczoraj.
~~~~
-Przepraszam –Zaczepił ją. Rudowłosa odwróciła się w jego stronę z rumieńcami zażenowania na twarzy.
-Mógłbym pani pomóc? –Spojrzał na kotka. Rudowłosa jeszcze bardziej się zarumieniła i pokiwała nieśmiało głową. Harry wszedł na drzewo i powoli chwycił kota. Zszedł na dół i podał małego urwisa dziewczynie.
-Dziękuje! –Krzyknęła z tym swoimi słodkimi rumieńcami. Jej oczy były czarne, czarne jak smoła. Ale tak pełne życia, ze wmurowało go w ziemię z wrażenia. Była piękna. Miała na sobie długi beżowy płaszcz, przewiązywany grubym paskiem, ciemne, dopasowane do jej nóg dżinsy i czarne trampki. Miała też ciemny szalik wokół szyi.
-Nie ma za co –Zarumienił się i odwrócił wzrok. Dziewczyna przechyliła głowę w geście niezrozumienia. Nagle jej oczy znowu się zaświeciły a na jej twarzy wykwitł cudowny uśmiech.
-Nazywam się Mirianne Roberts. A pan?
-H-Harry Potter –Jej uśmiech go obezwładnił. Zaczął się nawet jąkać.
-Harry –Kiedy jej usta ułożyły się w jego imię myślał że zaraz oszaleje. Była nieziemska! Nigdy przy Ginny czegoś takiego nie czuł! Miał motyle w brzuchu –To piękne imię.
-T-tak, tak sądzę. Pani też ma niesamowite imię. Mirianne.Niesamowite –Czuł się dziwnie szepcząc jej imię. Tak jakby nazywał ją księżniczką.
-Połączenie Miri i Anne. Trochę dziwnie ale ładnie –Zaśmiała się nerwowo.
-Mieszka pan tutaj? –Patrzyła na swoje stopy, uważając by kociak nie spadł jej z dłoni.
-Tak. Niedawno się tu wprowadziłem –Odparł nieśmiało. Spojrzał na niebo. Było granatowe, słońce już dawno zaszło.
-Odprowadzić panią? Jest dość późno –Wyjąkał kulawo. Nie miał doświadczenia w sprawach miłosnych. Dziewczyna podniosła głowę.
-Będę panu naprawdę wdzięczna! –W jej oczach zauważył iskierki szczęścia. Podszedł do niej i podał jej ramię. Przyjęła je natychmiast i pociągnęła go daleko poza Grimmauld Place 12.
~~~~
Zaśmiał się. W drodze do jej domu zdołała wyciągnąć z niego naprawdę dużo. Potem zaczął ją odwiedzać dość często, aż dotarli do tematu magii. Po pół roku znajomości wiedział że jest tą z którą chce spędzić resztę życia.Powiedział jej prawdę.
-Babuh! –Usłyszał za sobą radosny krzyk. Odwrócił się i zobaczył Jamesa jak próbuje zabić robaka swoją kolorową łyżeczką. Pochylił się,ściągnął ze stopy puchatego papucia i BACH! Po karaluchu została tylko czerwona plama.
-Aaaanbhuh!! –Zaśmiał się mały, uderzając łyżeczką w stół.Harry zaśmiał się pod nosem i wyczyścił stół. Poszedł po mleko. Sprawdził jego temperaturę i podał swojemu synkowi.Chłopiec z piskiem przyjął ciepłą butelkę i do ssał się do smoczka. Był zdrowym, dużym chłopcem. Skończył roczek w październiku. Tak, jesień to szczególna pora. Zwłaszcza że on miał urodziny 31 a James 13 października. Była też rocznica śmierci Mirianne. Trzy lata temu drugi października był najgorszym dniem w jego życiu.
Ale o tym nie miał zamiaru sobie przypominać.
Chwycił małego na rączki i zaniósł do pokoju. Położył malca w łóżeczku, poszukał jego ulubionego misia i opatulił pod kołderką. Na koniec pocałował synka w czółko i usiadł na krześle obok, czekając aż malec na nowo zaśnie.
Zaczął rozmyślać o tym co działo się sześć lat temu.
Pokonał Voldemorta. A raczej pomógł go schwytać. Nie potrafił wypowiedzieć tych przeklętych dwóch słów.
Avada Kedavra
Nienawidził ich. Osłabił Voldemorta i pomógł go przetransportować do Azkabanu. Drań jednak był silny.
Pocałunek Dementora nie zadziałał tak jak powinien i zamiast go zabić wyssał tylko z niego całą magię. Podobno zamknęli go w najgłębszym lochu w Azkabanie i dołożyli wszystkich starań by z stamtąd nie wyszedł. Harry nie interesował się już tym wtedy. Był za bardzo zajęty odpoczywaniem w Norze.
Ach... Spojrzał na Jamesa. Spał słodko, wtulony w swojego misia. Butelka wypadła mu z rączek i poturlała się na brzeg łóżeczka. Harry wyciągnął ją i położył na stoliczku stojącym obok.
Jeszcze raz pocałował go w czółko i upewnił się że jest cały pod kołderką.
Kiedy wychodził z pokoju usłyszał jak na dworze zaskrzypiała furtka.
Jego serce zalał lód.
Szybko pobiegł do pokoju po różczkę i wrócił do pokoju małego. Zabezpieczył go wszystkimi mu znanymi zaklęciami obronnymi i zamknął drzwi na wszystkie możliwe spusty.
Wtedy usłyszał walenie do drzwi.
Stał nieruchomo nasłuchując, jednak nic więcej nie usłyszał.W ciemnościach powoli przesuwał się przy ścianie, schodząc na dół.
Wszedł do korytarza i podszedł do drzwi z gulą w gardle.
Powoli i po cichu otworzył wszystkie zamki. Chwycił za klamkę i otworzył je gwałtownie, na końcu języka mając Drętwote.
...
Pod jego nogami leżał człowiek.
Zakrwawiony człowiek.
---
Przykucnął przy mężczyźnie i sprawdził jego puls. Wciąż żył jednak już niedługo mogło się to zmienić.
Wziął jego ciało na ręce i pobiegł na górę do łazienki, zamykając wcześniej drzwi kopnięciem.
Wpadł do łazienki i położył go na podłodze. Pod głowę włożył mu ręcznik i zaczął ściągać z niego brudne bandaże.
Były brązowe od zaschniętej krwi i brudu.
Gdy ściągnął te wszystkie brudne szmaty z niego zaczął przemywać jego ciało mokrym ręcznikiem.
To nie wyglądało dobrze.
Na jego ciele było pełno otwartych cięć.
Przewrócił go na brzuch.
Poczuł złość. Gniew rozsadzał mu czaszkę.
Plecy mężczyzny wyglądały jak przeorane pole. Rana na ranie, blizna na bliźnie.
Miał ochotę zabić tego który to zrobił.
Przeczesał ręka jego długie włosy.
Poczuł magię.
Połaskotała go po ręce jakby prosząc go o dalsze pieszczoty.
Znał tą magie.
Należała do Voldemorta.
Jego serce stanęło kiedy zdał sobie sprawę z tego.
Przykrył mężczyznę ręcznikiem i zbiegł na dół.
Dorwał telefon i wystukał jedyny numer który miał w pamięci.
=Harry?
-Ginny! –Zaczynał powoli panikować.
=Harry spokojnie. Powiedz mi co się stało?
-Voldemort!!
=Uspokój się –Warknęła na niego.
Wziął głęboki wdech i opowiedział jej wszystko ze szczegółami.
=Zaraz u ciebie będę. Nie panikuj i opatrz jego rany w standardowy sposób który ci pokazałam. Ulokuj go w jakimś miękkim łóżku. Jeżeli mówisz że jego plecy są w takim stanie to nie sądzę by podłoga mu pomogła.
-Ale to Voldemort! –Jęknął.
-Tego nie wiesz na pewno. A nawet jeśli to teraz potrzebuje pomocy i jest bezbronny. Jeżeli tak bardzo chcesz go zabić to czemu jeszcze tego nie zrobiłeś?
Zatkało go.
No Właśnie? Czemu go jeszcze nie zabił?
=Harry –Jej głos maił w sobie ostrzegawcze tony.
-Już idę... Mamo –Zaśmiał się na jej warknięcie.
Odłożył słuchawkę i usiadł na krześle.
Schował twarz w dłoniach.
I co on miał zrobić?
Dosyć!!!
Pójdzie tam.
Opatrzy go.
Zaniesie do pokoju i po prostu poczeka na Ginny.
I tak właśnie zrobił.
---
-Opatrzyłam go. Podałam mu najważniejsze eliksiry ale i tak musisz podawać mu je w... –Mówiła mu co i kiedy miał mu podawać.
-Rozumiesz?
-Tak... Rozumiem –Westchnął i przeczesał swoje włosy.
-Harry zbadałam go od stóp do głowy inie podoba mi się to co odkryłam.
-A co odkryłaś? –To musiało być coś poważnego bo zacisnęła pięści i szczękę. Zawsze tak robiła kiedy byłą zła i to bardzo zła.
-Jego plecy to istne pole bitwy. Nogi ma chude jak patyki a może jeszcze bardziej, blizny na całym ciele, był głodzony... –Zamknęła oczy.
-Spokojnie.
-Jak mogę być spokojna Harry!!! Oni wypalili mu struny głosowe!
Zatkało go.
-Prawdopodobnie nigdy nie będzie mógł mówić!
-Prawdopodobnie to, to jest Vold_
-Nie obchodzi mnie to!!!!!!!!!!!!!!!!!! –Ryknęła. Spojrzał się na nie z przestrachem. Nigdy jeszcze nie widział jej tak rozjuszonej.
-Teraz to mój pacjent! I jak zauważyłeś nie ma zbyt dużo magii. Prawdopodobnie ledwo może rzucać Accio.
-Dobrze. Nie denerwuj się tak. Podam mu te leki jutro i przyjdziesz go obejrzeć.
-Ok –Westchnęła i uśmiechnęła się do niego.
-Spałeś w ogóle dzisiaj? –Stała tuż przed nim.
-Jezu! – Odsunął się szybko.
-Hahahaha... Przy okazji zobaczę co z Jamesem –Zachichotała i poszła na górę.
Czy życie musi być tak pokręcone?
-Lepiej idz już spać! Mały ma się dobrze i jest zdrowy. Po prostu ząbek mu wychodzi i będzie ci jeszcze długo marudził –Uśmiechnęła się do niego schodząc ze schodów.
-Naprawdę? –Spojrzał na nią.
-Tak. Zadzwoń do mnie kiedy coś złego się stanie lub „jego” stan się pogorszy.
Wyszła.
Ach...
---
Usiadł na krześle obok łóżka.
Mężczyzna spał spokojnie, zakopany w miękkiej pościeli.
Harry pochylił się nad nim i spojrzał się na niego uważnie.
Nie zauważył że jego włosy połaskotały twarz Toma przez co zaczął się budzić.
Tom otworzył oczy czując jak coś łaskocze go w nos.
Harry był w szoku.
Nie było już krwisto czerwonych oczu.
Oczy jego największego wroga miały barwę czystego złota.
---
Zamrugał kilka razy powiekami, by upewnić się że to nie jest jakiś cholerny sen. Harry Potter pochylał się nad nim i wgapiał w niego te swoje zielonkawe gały.-Cześć.
Można być bardziej głupim? „Cześć”? Jego głupota widać osiągnęła wyższy poziom.
-Zapewne zastanawiasz się co ty tu robisz –Zaśmiał się nerwowo.
No co ty nie powiesz??
-Ja sam tego nie wiem –Wstał i zaczął przechadzać się po pokoju.
Idiotyzm w najczystszej postaci.
-Znalazłem cię pod moimi drzwiami i zaopiekowałem się tobą –Zaczął nerwowo przechadzać wzrokiem po powierzchni dywanu.
-Wiem że jesteś Voldemortem –Spojrzał na niego z nienawiścią.
Oh... Więc o to chodzi. Jestem ciekawy jak to odkryłeś Potter ale widzisz jest jeden maluteńki problem... Je nie mogę mówić!!!!!!
Odwzajemnił spojrzenie z jeszcze większym jadem. Ten kretyn chyba zdawał sobie sprawę że nie mógł mówić prawda?
-Tak wiem że nie możesz mówić –Westchnął po długiej chwili milczenia.
Ależ ja mam szczęście!!!
Oczywiście to była ironia. Tom przejechał spojrzeniem po pokoju. Czarne okna. To ten dom do którego zdołał się doczołgać, ale przecież byli w mugolskim świecie. Wić co do cholery robi tu Potter?? Na totalnym odludziu, z barierami lepszymi od tych w Hogwarcie?? Gdyby nie ci przeklęci Aurorzy zapewne już dawno by się spytał.
-Jednak możesz jeszcze pisać a ja w zamian za to że cie uratowałem od śmierci, żądam odpowiedzi –Podszedł do biurka i wyciągnął z nich pergamin, pióro i atrament. Nie miał serca się ich pozbyć. Przypominały mu te lata w Hogwarcie, te piękne lata z Hermioną i Ronem.
Położył mu je na kolanach.
Oczywiście Potter! Już łamię sobie palce i pisze całą historię swego życia!! Jesteś kompletnym debilem!!!!!!!
Posłał mu swoje najgroźniejsze spojrzenie w swoim życiu.
-Nie patrz na mnie jak bazyliszek na ofiarę. Coś mi się w końcu należy!!! –Krzyknął na niego w przypływie gniewu. Wyczytał z jego oczu odmowę co go wkurzyło.
Tobie się należy? A jato co??!!
Chcesz wiedzieć Potter co mi zrobili twoi koledzy Aurorzy??
Proszę bardzo!!!
Tom podniósł się do siadu, chwycił pióro w dłoń i zaczął pisać. Cały swój gniew przelał w pisanie tych okropności. Stalówka była tak mocno przyciśnięta do pergaminu że aż trzeszczała. Pisał chaotycznie i szybko.Nie zdawał sobie sprawy że opisuje każde zdarzenie ze szczegółami.
-Poczekaj. Spokojnie nie kazałem ci jeszcze niczego pisać.Poczekaj!!! –Chwycił dłonie Toma w swoje i spojrzał mu w oczy. Złociste tęczówki były przesiąknięte przerażeniem i gniewem. Tego pierwszego się nie spodziewał,Lord Voldemort przerażony?? Niemożliwe... A jednak była to prawda.
Mężczyzna stracił prawie całą swoją moc, przeżył katusze i tortury Aurorów, do tego wszystkiego dochodzi brak możliwości wypowiedzenia się. A Voldemort przecież zawsze dużo mówił, to była jego główna broń – słowa.
-Uspokój się. Tu nikt cię nie skrzywdzi. Muszę tylko wzmocnić bariery na zewnątrz bo widać ty je przełamałeś. Choć nie mam pojęcia jak to zrobiłeś. Spokojnie... –Puścił jego dłonie i chwycił za pergamin.
Nie to chciał przeczytać.
Opisy każdej tortury i krzywdy którą wyrządzono mężczyźnie było opisane z najmniejszym szczegółem.
Zrobiło mu się niedobrze gdy dotarł do tego jak mu wypalali struny głosowe.
Przecież do nieludzkie!! Jak ktoś w ogóle mógł coś takiego zrobić?
Zaszokowany usiadł na łóżku.
To było okropne. Nawet jeżeli to Voldemort, on ograniczał się do mocnych crucio i innych zaklęć zadających ból. Nigdy nie zrobił czegoś takiego.
Spojrzał ponownie w te złote oczy i wiedział że to nie jest już Voldemort. Siedział przy Tomie Riddle(nie mam zielonego pojęcia jak odmienia się jego nazwisko. Dop. Aut.), skrzywdzonym przez los mężczyźnie.
---
Stał właśnie pod drzwiami swojego prysznica. Ginny kazała mu umyć Toma, ale chyba jej wystarczy, że stoi pod drzwiami i pilnuje by sobie czegoś nie zrobił.
-Podać ci szampon? –Tom zastukał w drzwi. Trzy razy tak jak uzgodnili na Tak. Podszedł do półki i wziął ten szampon. Tom miał tak długie włosy... Zapewne to trochę potrwa.
Nieświadomy tego że mężczyzna wyciągnął rękę by zdobyć szampon, otworzył drzwi szerzej. Kiedy zobaczył nagie i piękne ciało myślał że spali się ze wstydu. Jednak patrzył dalej na cudowne blade ciało, które znaczyły blizny. Najdziwniejsze było to ze Harremu one nie przeszkadzały, nie uważał je za coś szpetnego, nie. Według niego te blizny dodawały Tomowi jeszcze większego uroku. Przejechał wzrokiem po wychudłym ale dobrze zbudowanym torsie,by po chwili zjechać jeszcze niżej, na krocze.
Gruby i duży penis wisiał między chudymi nogami. Nie był nawet w erekcji a był taki gruby!
Nawet nie wiedział że on sam dla Toma prezentuje dość pociągający widok.
Zarumienione policzki, oczy zamglone, czerwone usta, które oblizywał różowy język. Był wręcz słodki. Trochę go nawet to rozbawiło. Z uśmiechem wyciągnął dłoń by położyć ją na policzku chłopaka i przeciągnąć nią po jego szyi, torsie, by po chwili go puścić i wyrwać mu szampon z dłoni.
-Co... Ach... P-Przepraszam –Zarumienił się jeszcze mocniej i zamknął drzwi kabiny. Był pobudzony i mokry od wody która na niego poleciała.
Uspokój się! To Voldemort!!
Skarcił się w myślach i wyszedł z łazienki. Tom sam sobie da radę.
Całkiem niezły i seksowny Vodemort.
Pomyślał zamykając drzwi i uśmiechając się.
---
-Musimy wymyślić coś łatwiejszego niż pisanie. Nie zawsze będziesz miał pióro i papier w ręku. Musimy się z łatwością porozumiewać –Harry stał przy blacie w kuchni. Pił sobie kawę. Był już zmęczony, miał szczęście że James jeszcze śpi. Nie musiał go pilnować.
Tom miał na sobie białą i aksamitną koszulę i czarne spodnie.
Nie mam ochoty się z tobą porozumiewać Potter, ale jak nazłość nie mogę ci tego powiedzieć.
-Hm... A może połączenie umysłów?
O czym ty teraz pieprzysz Potter?
-No wiesz, tak jak wtedy gdy podsyłałeś mi wizje za pomocą blizny. To działa prawie tak samo ale za pomocą medalionów. Mogę je sprowadzić ale tylko wtedy gdy się zgodzisz –Spojrzał na złotookiego.
Brzmi nieźle.
Kiwnął głową na zgodę.
-No to jedną sprawę mamy już z głowy.
Cisza jaka między nimi zapadła była okropna i irytująca.Harry się do niej już nawet przyzwyczaił kiedy usłyszał jak James zaczyna płakać.
-ŁAAAAAAAAAAA-AAAAAAAA-AAAAAAAAAAAA!!!!!!!
Ten to ma parę w płucach. Nawet ja tak głośno na swoich poddanych nigdy nie krzyczałem.
Tom pokręcił z rozbawieniem głową.
-Idę zobaczyć co z nim –Chłopak postawił kubek na blacie i poszedł do syna.
Tom wstał, wziął kubek i przyłożył usta w dokładnie to miejsce, w którym przed chwilą były usta Harrego.
To będzie długi dzień.
No witam i na wstępie gratuluje pomysłu. Jakoś nikt nie wpadł na taki pomysł jeśli chodzi o opowiadanie co jest dziwne.
OdpowiedzUsuńChciałabym cię także uścisnąć nieludzko i podziękowac na pating. Tak malo ludzi docenia piękno tej dwójki. Tu chodzi mi o mix wybuchowy z posypką czekoladową :)
Jak widać to dopiero począki opowiadania ale mam nadzieję, że z czasem będzie ich więcej i będę miala czym się delektować.
Pozdrawiam i weny życzę :)
Wybacz za literówki ale strasznie ciemno u mnie jest i nie widze za bardzo klawiatury ^^"
No kurde! Co jest nie tak? Piszę ponownie pod moim poprzednim komentarzem? Tu powinno się roić od nich!! Nie często spotyka się opowiadania z ta parą.. Ostatni rozdział nie czytałam poprzednio więc piszę.. Zachowanie Harry'ego do Toma jest niekanoniczne ale mnie nie przeszkadza to nic a nic C; Jak on spłodził dzieci jak wpatruje się w tyłek mordercy? Jak widać ostra jazda młodego tatusia pociąga i jak widać Tom nieświadomie lub i tak bierze w tej grze hormonów udział C: Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ann C:
Witaj szanowna autorko. Przeczytałam. Podobało mi się, ale wykryłam kilka, no może kilkanaście błędów, które postanowiłam ci wypisać, by w przyszłości nie musieć się z nimi spotykać w twoich opowiadaniach. Czy zastosujesz się do moich porad, czy nie zależy wyłącznie od ciebie. Nie piszę tego, by cię wyśmiać, tylko by dać ci możliwość rozwoju.
OdpowiedzUsuń"Bolał go każdy mięsień pod brudnymi od zaschniętej krwi bandażami. Oparł się ręką o drzewo i przystaną by odsapnąć." Coś mi w tym zdaniu nie gra. Po pierwsze pisze się "przystanął", nie zjadaj końcówek. Po drugie skoro "oparł się ręką o drzewo", to chyba już stał, bo raczej nie mógł tego zrobić idąc.
"Stracił prawię całą swoją magię. Upływ magii spowodował że jego wygląd stał się bardziej normalny." Powtórzenie, które ma też miejsce trzy zdania później. Lepiej brzmiało by: "Stracił prawię całą swoją magię. Jej upływ spowodował że jego wygląd stał się bardziej normalny." Nie sądzisz?
"Czuł na nadgarstkach ciężar potężnych obręczy od łańcuchów.Chociaż ich już nie miał, czuł je nadal. " Kolejne powtórzenie i ogólnie te dwa zdania jakoś dziwnie mi brzmią. Może lepiej byłoby napisać " Czuł na nadgarstkach ciężar metalowych okowów pomimo, że ich już na nich nie było." Ale to tylko sugestia.
"Nogi co chwila odmawiały mu posłuszeństwa. Co chwila przystawał przy każdym drzewie by nie upaść ze zmęczenia." Znów powtórzenie. Zamiast "co chwila" możesz użyć np. "co rusz" "coraz częściej" itp.
"Tak jakby tworzył barierę i ostrzeżenie, że jeżeli ktoś się do domu zbliży nie będzie miło wspominał swój występek." po "zbliży" przecinek.
" Ten dom spadł mu jak raj z nieba." nie akceptuję tego zdania. Jest... no nie wiem mówi się raczej, że spadło jak manna z nieba.. to takie odniesienie do Biblii, ale jak nie chcesz nie musisz poprawiać. Może według ciebie tak miało być. Tylko informuję, że to mi jakiś taki niesmak pozostawia.
"Drzwiczki okropnie zaskrzypiały jakby alarmując właściciela,że ktoś w środku nocy narusza jego prywatność. Doszedł do połowy ogrodu kiedy uderzyła go fala bólu. Chwycił się za gardło a potem za pierś." Brakuje dokładnie trzech przecinków, po "jakby", przed "kiedy" i przed "a".
"Chwycił rękami z trawę i próbował się doczołgać do drzwi, które były niedaleko niego." Po pierwsze "chwycił rękami trawę" jak już to bez tego "z". Po drugie zdanie brzmi trochę dziwnie dla mnie. Może lepiej byłoby zmienić to na "Chwycił rękami trawę i próbował doczołgać się do znajdujących się niedaleko drzwi."?
Strasznie dużo powtórzeń w tym akapicie, co powoduje, że trochę głupio się to czyta. W każdym bądź razie przed "a" zawsze stoi przecinek!
"Podniósł rękę i uderzył w nią parę razy." Rozumiem, że uderzył ręką w rękę parę razy?
"Zamknął oczy do których napływały łzy rozpaczy." przed słowem "który" zawsze stoi przecinek. W przypadku, gdy łączy się ono z jakimś przyimkiem, to przed tym przyimkiem, w tym wypadku przed "do których". Interpunkcja jest ważna. Dzięki niej się łatwiej czyta.
(A to ciąg dalszy, bo mi się w poprzednim nie zmieściło)
OdpowiedzUsuń"James miał ostatnio humorki a on sam już nie wiedział jak mu dogodzić.""Otworzył drzwi a do jego uszu doszły żałosne chlipnięcia. " przed "a" przecinek. Merlinie. Załatw sobię betę.
"Był w niebiesko zielonych barwach." w takich przypadkach nazwy kolorów zapisujemy tak: niebiesko-zielony, czarno-czerwony itp..
"Na środku niego stało białe łóżeczko, w lewym rogu pokoju stał kojec, na całej powierzchni podłogi był położony biały puchowy dywan." powtórzenie usuń do drugie.
"Na prawo od łóżka był kominek na którym stało wiele fotografii." znów przecinek przed "który" w tym wypadku "na którym".
"Wziął malutkie i rozdygotane ciałko w dłonie i przytulił je. " pierwsze "i" zamień na ","
"Bał się o niego ale nie chciał iść z nim do lekarza." przed "ale" przecinek.. Merlinie, nie chce mi się wypisywać wszystkich tych błędów interpunkcyjnych.
Trzymaj ,,,,,,,,,,,,,,,, wrzuć gdzie trzeba!
"Został zraniony przez świat dla którego zginął a ten nie dał mu nic oprócz dodatkowego bólu." zgubiłam się w tym zdaniu. Brakuje dwóch przecinków, ale nawet z nimi wydaje mi się ono bez sensu. ???
"Pierwszy raz kiedy ją zobaczył było to pewnej jesieni przed Girmmauld Place 12. Cztery lata temu. Szedł późnym wieczorem do domu po pracy, kiedy zobaczył jak próbuje wejść na drzewo." Zobaczył, zobaczył... jest tak wiele innych czasowników, którymi można to zastąpić, jak "ujrzał" na przykład, czy w tym wypadku musisz się powtarzać?
" Jej oczy były czarne, czarne jak smoła. Ale tak pełne życia, ze wmurowało go w ziemię z wrażenia." rozumiem, że powtórzenie miało mieć efekt stylistyczny? W takim razie zapisuje się je tak: "Jej oczy były czarne - czarne jak bezgwiezdne niebo, ale tak pełne życia, że ..." Ach i ta smoła tak dziwnie mi tu nie pasuje. Psuje klimat.
"Miała na sobie długi beżowy płaszcz, przewiązywany grubym paskiem, ciemne, dopasowane do jej nóg dżinsy i czarne trampki. Miała też ciemny szalik wokół szyi." "ciemny" to nie kolor, więc zamiast powtarzać to słowo napisz naprzykład "Miała też granatowy szalik wokół szyi." - granatowy to ciemny niebieski. Przy dżinsach może być określenie "ciemne", bo dżins jest zazwyczaj niebieski.
"Kiedy jej usta ułożyły się w jego imię myślał że zaraz oszaleje. " Brakuje dwóch przecinków, przed słowem "myślał" i po tym słowie.
"Po pół roku znajomości wiedział że jest tą z którą chce spędzić resztę życia.Powiedział jej prawdę." przecinek przed "że" i przed "z którą" do tego można by połączyć te dwa zdania, by zabrzmiały lepiej: "(..)resztę życia, więc powiedział jej prawdę."
Nie zaczyna się zdania od "ale" gdyż to słowo łączy dwa różne zdania, więc przed powinien być przecinek, nie kropka.
"Chwycił małego na rączki i zaniósł do pokoju. Położył malca w łóżeczku, poszukał jego ulubionego misia i opatulił pod kołderką. Na koniec pocałował synka w czółko i usiadł na krześle obok, czekając aż malec na nowo zaśnie." z tego zdania wnioskuję, że Harry chwycił "małego na ręce, po czym z tym małym na rękach położył "malca" w łóżeczku, dodatkowo pocałował "syna" w czółko i czekał aż malec zaśnie pojawia się więc w moim umyśle czwórka osób. Nie bój się używać zaimków osobowych "go" "jego" "nim" itp.
"Podobno zamknęli go w najgłębszym lochu w Azkabanie i dołożyli wszystkich starań by z stamtąd nie wyszedł. " przed "by" łączącym dwa zdania, które mogą istnieć samotnie stawiamy... Tak zgadłaś PRZECINEK :P
(I to ostatnia część komentarza :))
OdpowiedzUsuń"Był za bardzo zajęty odpoczywaniem w Norze. " a to zdanie pokochałam na miejscu... Dawno się tak nie uśmiałam xD
"Kiedy wychodził z pokoju usłyszał jak na dworze zaskrzypiała furtka." znów zgubiłaś 2 przecinki, przed "usłyszał" i po "usłyszał".
"Szybko pobiegł do pokoju po różczkę i wrócił do pokoju małego." Autorko droga! Piszemy "różdżkę", nie "różczkę".
"Chwycił za klamkę i otworzył je gwałtownie, na końcu języka mając Drętwote." Nie jestem pewna, co w tym zdaniu jakoś mi nie podchodzi, ale chyba ma to coś wspólnego z drętwotą.
"Gdy ściągnął te wszystkie brudne szmaty z niego zaczął przemywać jego ciało mokrym ręcznikiem." przecinek przed "zaczął" i powtarzasz brud, brudne, oraz ściągać.
"Ulokuj go w jakimś miękkim łóżku. Jeżeli mówisz że jego plecy są w takim stanie to nie sądzę by podłoga mu pomogła." przed "by" przecinek.
"Harry zbadałam go od stóp do głowy i nie podoba mi się to co odkryłam." przecinek przed "co", a dwa zdania później przed "bo" natomiast w zdaniu po tym zdaniu z "bo" przecinek przed "kiedy". Później przed "a". Twoje opowiadanie cierpi na stanowczy niedobór przecinków. O.o
"Nie zauważył że jego włosy połaskotały twarz Toma przez co zaczął się budzić." przecinek przed "że".
Dobra dobra pominę już resztę przecinków, choć rażą mnie w oczy ich braki ;)
"Siedział przy Tomie Riddle(nie mam zielonego pojęcia jak odmienia się jego nazwisko. Dop. Aut.)"
Kto?Co? Riddle
Kogo? Czego? Riddle'a
Komu? Czemu? Riddle'owi
Kogo? Co? Riddle'a
Z kim? Z czym? Riddle'm
O kim? O czym? Riddle'u
Wołacz Riddle!
Wspomagam ;)
"Trzy razy tak jak uzgodnili na Tak. " Niepoprawne stylistycznie i językowo, no i brak interpunkcji.
"Podszedł do półki i wziął ten szampon" Który szampon? Bo ja nie wiem. I czym "ten" różni się od innego?
Mam nadzieję, że nie gniewasz się za te drobne uwidocznienie błędów. Przecież nie można się doskonalić, gdy wszyscy powiedzą genialne, niezależnie od ilości popełnionych błędów ;)
Jeśli chodzi o fabułę, to podoba mi się. Z czymś takim się jeszcze nie spotkałam i z wielką chęcią przejdę do kolejnych rozdziałów. Zainteresowało mnie twoje opowiadanie, więc możesz liczyć na częste komentarze z mojej strony.
Pozdrawiam
Elisa T. Vostoti
Naprawdę bardzo mi się podobało, jest genialne a przeczytałam już wiele opowiadać fanfiction z Harrego Pottera więc mam porównanie i wiem co mówię. Mam nadzieje że będą kolejne rozdziały. Nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńJaaaaaaaa chcę nowy rozdział!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńChcesz dostać encyklopedią? Albo patelnią? Nie? To pisz rozdział!!!!!
Dawaj go! *podchodzi do autorki i wyrywa jej rozdział*
Ja chcę!
A jak ja coś chcę, to znaczy, że to dostanę!!!!!!!!!!